Zaznacz stronę

Data dodania: 23 marca 2023, ostatnia aktualizacja: 5 kwietnia 2023

Agresja rosyjska na Ukrainie to nie tylko fizyczne ataki na terytoria okupowane, brutalne morderstwa i wyniszczanie ludności cywilnej, ale również propaganda, cyberataki i tworzenie fałszywych informacji. Analizą działania Rosjan w sieci zajęła się firma Google, która opublikowała raport dotyczący wykorzystywania sieci przez agresora oraz wskazała w jaki sposób budowana jest antyukraińska narracja.

Zacznijmy od kwestii – dlaczego w ogóle putinowski reżim wykorzystuje sieć do ataku? Rosja zdaje sobie sprawę z możliwości Internetu. Stara się przez to wpłynąć na społeczność międzynarodową, aby wzbudzić niepokój, zasiać wątpliwości w kwestii powodów ataku na Ukrainę i stworzyć atmosferę wrogości i nienawiści wobec uchodźców. Maszyna propagandowa w sieci sprawia, że mniej zorientowani Polacy, Francuzi, Niemcy, Brytyjczycy czy inne narodowości zaczynają powątpiewać np. w kwestię wspierania żołnierzy ukraińskich na froncie.

Jednak to niejedyny cel działań Rosji w Internecie. Kreml stara się unieruchomić ważne jednostki państwowe, utrudnić pracę administracji i stworzyć maszynę, która zablokuje np. wydawanie istotnych z punktu widzenia krajów NATO decyzji.

ZOBACZ TEŻ: Czym jest stalking i w jaki sposób na niego reagować?

Jak działa Rosja w sieci? Rośnie liczba cyberataków!

Rosjanie opierają się głównie na cyberatakach. Jak informuje Google, działania prowadzone są na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim hackerzy zatrudnieni przez Kreml mają pozyskać w sposób nielegalny utajnione informacje. W tym celu starają się przejmować skrzynki mailowe pracowników rządowych i administracyjnych, przejmują różnego rodzaju serwery.

Oczywiście, główną ofiarą działań rosyjskich cyberprzestępców są ukraińskie jednostki polityczne, administracyjne i wojskowe. Według raportu Mgła wojny” opublikowanego przez Google, zintensyfikowane ataki rozpoczęły się praktycznie jednocześnie z rozpoczęciem pełnoskalowej operacji wojskowej przez okupanta. Liczba prób włamań na serwery ukraińskie czy prowadzenia działań zmierzających do zablokowania systemów i stron internetowych z domeną z Ukrainy wzrosła o ponad 250 procent.

Kraje NATO również nie są pod tym kątem bezpieczne. Google odnotowało 300-procentowy wzrost szeroko zakrojonych akcji cyberprzestępców pochodzenia rosyjskiego i białoruskiego na kluczowe jednostki polityczno-administracyjne krajów należących do Paktu Północnoatlantyckiego. Większość grup związana jest z rosyjskim wywiadem, ale – jak podkreślają autorzy raportu – wśród zidentyfikowanych grup jest też Pushcha, czyli znana grupa hackerów z Białorusi.

Kreml Rosja Terror

Kreml coraz częściej sięga po cyberterror (fot. pixabay.com)

Uwaga na fake newsy i farmy trolli!

Do innych działań agentury rosyjskiej na pewno zaliczymy tzw. phishing. Co to takiego? Oszuści podszywają się pod inne osoby albo jednostki publiczne, aby ukraść pieniądze lub dane osobowe. Takich akcji jest niestety coraz więcej. Służbom w Rosji zależy nie tylko na sianiu paniki, ale też kradzieży informacji o nas, aby siać propagandę.

To drugi aspekt, na który zwraca uwagę Google. Kremlowi zależy na ciągłej dezinformacji. W mediach społecznościowych pełno jest pustych lub założonych niedawno kont ludzi „informujących” o wyimaginowanych zbrodniach popełnianych przez ukraińskich żołnierzy, braku słuszności wspierania Ukrainy i wielu innych, niepopartych faktami informacjach, które sprzyjają Moskwie. Google wskazuje, że cele takich działań są trzy – to uderzenie w rząd w Kijowie, zmniejszenie poparcia zachodniego społeczeństwa do pomocy walczącym na froncie i poparcie agresji rosyjskich wojsk.

Hacker Rosja Atak

Jak pokazują dane, Rosjanie i Białorusini stają się mocno aktywni w sieci – w negatywnym tego słowa znaczeniu (fot. pixabay.com)

Jak Rosja dąży do uzyskania tych celów? Przede wszystkim tworzy różnego rodzaju nieprawdziwe informacje, czyli tzw. fake newsy. Te publikowane są w mediach społecznościowych. Dotyczą np. agresywnych i roszczeniowych postaw uchodźców, problemów natury gospodarczej generowanych właśnie przez pomoc Ukrainie (a nie przez inwazję wojsk rosyjskich) i tego rodzaju kwestii, które nie mają nic wspólnego z faktami. Informacje te nie są niestety często weryfikowane i udostępniane w Polsce, także przez różnej maści „influencerów”, tworzących klimat niesprzyjający do funkcjonowania w społeczeństwie pełnym osób, które uciekają przed wojną.

Drugi aspekt to farmy trolli. Potwierdzone jest, że Kreml zatrudnia obcokrajowców w celu siania propagandy i chaosu. Odbywa się to według prostego klucza. Pod rzetelnymi materiałami czy publikacjami w mediach społecznościowych na temat wojny pojawiają się komentarze sprzyjające Rosji. W teorii mają dość neutralny ton. Możemy znaleźć wpisy o „trzymaniu się z dala od nie naszej wojny”, „konieczności współpracy z każdym” czy wspominanie historycznych trudności na tle polsko-ukraińskich stosunków, skupiających się głównie wokół tematyki Rzezi Wołyńskiej. Liczba tych komentarzy ma wzbudzić niepokój, podburzyć społeczeństwo i wprowadzić agresywny ton do debaty publicznej.

Jak się przed tym chronić? Najlepiej uważać na publikacje w sieci i wszelkiego rodzaju wpisy, których źródło nie jest zweryfikowane. Nie wierzmy też we wszystko, co napisze pierwszy lepszy internauta. Wiedzę warto czerpać z publikacji naukowych, znanych mediów i twardych danych. Tych nie da się podważyć.